Hania i Kuba • Ślub • Kielce, Świętokrzyskie
- Dlaczego warto wybrać fotografa ślubnego z Kielc?
- Emocje na zdjęciach – reportaż ślubny Hani i Kuby
- Przygotowania do ślubu w Kielcach
- Ceremonia ślubna pełna emocji
- Sesja plenerowa w malowniczych zakątkach Kielc
Fotografia ślubna Kielce< to coś więcej niż tylko dokumentowanie jednego z najważniejszych dni w życiu. To sztuka uchwycenia prawdziwych emocji, spontanicznych uśmiechów i wzruszających momentów, które na zawsze pozostaną w pamięci. Historia Hani i Kuby to doskonały przykład tego, jak wyjątkowy może być ślub w sercu Świętokrzyskiego, gdzie każdy kadr opowiada własną historię miłości.
Dlaczego warto wybrać fotografa ślubnego z Kielc?
Kielce to miasto, które oferuje niepowtarzalne możliwości dla fotografii ślubnej. Znajomość lokalnych miejsc, najpiękniejszych zakątków i unikalnych lokalizacji sprawia, że fotograf z tego regionu może zaoferować coś wyjątkowego. Fotografia ślubna Kielce charakteryzuje się naturalnym podejściem do dokumentowania tego wyjątkowego dnia, gdzie priorytetem są autentyczne emocje i spontaniczne reakcje.
Profesjonalni fotografowie z Kielc doskonale znają specyfikę lokalnych kościołów, sal weselnych i miejsc idealnych na sesje plenerowe. To wiedza, która pozwala na optymalne wykorzystanie czasu i stworzenie niepowtarzalnych kadrów. Planowanie ślubu wymaga współpracy z doświadczonymi specjalistami, którzy potrafią uchwycić magię chwili.
Emocje na zdjęciach – reportaż ślubny Hani i Kuby
Reportaż ślubny Hani i Kuby to dowód na to, że najpiękniejsze zdjęcia powstają wtedy, gdy para młoda czuje się naturalnie i swobodnie. Fotografia ślubna Kielce w wykonaniu profesjonalnego fotografa pozwala na uchwycenie tych niepowtarzalnych momentów – od wzruszenia podczas ceremonii, przez radość podczas wesela, aż po intymne chwile spędzone we dwoje.
Każde zdjęcie z tego reportażu opowiada część większej historii. To nie tylko dokumentacja wydarzeń, ale prawdziwa op
Kasia & Łukasz • Wedding • Świętokrzyskie
Lublin. Miasto warte opowieści – według National Geographic (zobacz). Nie ma podobno w Polsce drugiego takiego miasta, o którym można opowiedzieć tyle legend i historii. Stolica województwa, z prawem składu od 1392 roku. Najprężniej rozwijające się miasto we wschodniej części Polski. To już za Wikipedią i Urzędem Miasta.
Kojarzy mi się? Oczywiście. Kilka ciepłych historii się znajdzie. Fotografowałem tutaj jeden z pierwszych ślubów – prawie 10 lat temu. Potem było ich jeszcze kilka. Gdy urodziła się Miłka, moja córka – pierwszą podróżą na weekend, z dziadkami, do hotelu, spękani na maksa, ale szczęsliwi – przyjechaliśmy właśnie tutaj. Spędzając czas spacerując po urokliwym starym mieście, jedząc w restauracjach, po których zostało syte wspomnienie. Gdy pracowałem jeszcze na etacie, kilka razy przyjeżdżałem do Lublina w związku z moją pracą. Chyba grałem koncert w Lublinie – ale to równie dobrze mógł być Sandomierz, Kazimierz Dolny, czy Nałęczów – w trasie trochę tak jest, że się pamięta wybiórczo. Okolice, gdyby ktoś mnie spytał, też w miarę mi znane.
Mam z Lublina znajomych, też tych bliższych, choć znanych raczej z Krakowa lub Kielc. Ciepło i szczęście. Tak mi się kojarzy. Do grona ciepłych podobnych wspomnień związanych z Lublinem dojdzie jeszcze jedno.
Teatr im. Hansa Christiana Andersena. Tutaj pracuje wyjątkowa dziewczyna i jej wyjątkowych chłopak. Jak możesz się domyślić, są aktorami. Aktorami są wyjątkowymi, ponieważ są lalkarzami. Poznaliśmy się na lodach – w Kielcach, a potem poszło nam jeszcze lepiej.
Para, która robi doskonałe pierwsze wrażenie. Zgrani, zapatrzeni w siebie, mili, uśmiechnięci, ale też zdecydowani. Opowiadaliśmy sobie historie, tak jakbyśmy znali się kilka lat. Najlepiej zacząć współpracę właśnie tak. Otworzyć się na siebie, dać się podejrzeć, jeszcze zanim w ogóle wyjmę aparat. Atmosfera podczas sesji, a potem w czasie dnia ślubu i wesela – jest ważna – łamiąc schematy, można poczuć się swobodnie, a to z piękną korzyścią dla zdjęć. Zobaczcie sami.
Ach no i najważniejsze
Lublin, mimo pełnego ciepła wspomnienia, w tej historii się nie pojawi. Sesja, ślub i wesele odbyły się w Górach Świętokrzyskich. Łysica, Brzeziny i Krajno (sala Anioł Wita). Patrząc wiecznie w stronę słońca – można by powiedzieć, że to przynajmniej po drodze do Lublina :)
Karolina & Przemek • Wedding Session • Podgórze
Sesja na ranczo. Trzy dni pełne przygód.
Chodźmy jeszcze przez chwilę na tamtą łąkę – zaproponowałem, kiedy zmęczeni wracaliśmy do pokoju. Sesja poślubna z końmi, w górach. Chwilę wcześniej skończyliśmy fotografować. Czułem, że to jeszcze nie jest koniec, że coś przegapimy jeśli nie wejdziemy w górę pod las.
Gdy planowałem kadry, zależało mi na uchwyceniu piękna miejsca w które przyjechaliśmy dwa dni temu. Spoglądając na aparat miałem już wszystko co potrzebowałem, jednak coś ciągnęło mnie po więcej. Przestrzeń, wolne konie, zbocza Gór Orlickich, czyste powietrze, przychylna pogoda. Już potem okazało się, że była to ostatnia oznaka ciepłej, pięknej jesieni, w roku. Umówić się z Karoliną i Przemkiem nie było łatwo. Ledwo co przeprowadzili się do Poznania. Zaraz po ślubie chcieliśmy spotkać sie w Helu i zrobić zdjęcia na plaży. Nie wyszło. Potem mijały tygodnie i w końcu jest data. Miejsce dobrane tak by móc spędzić z sobą czas. Polubiliśmy się bardzo. Zdjęcia były tylko dodatkiem do spotkania.
Weszliśmy na zbocze góry. Odwróciliśmy się i oniemieliśmy. W naszą stronę biegło stado. Zainteresowane kto i po co wtargnął na ich łąkę. Ledwo zdążyłem wycignąć aparat. Potem było nam jeszcze ciekawiej, a przecież czuliśmy zmęczenie i mieliśmy kończyć sesje. Podążanie za intuicją, zawsze owocuje czymś wyjątkowym.
Sesja poślubna w czasie kilkudniowego wyjazdu. Takie chwile wszyscy zapamiętujemy na długo a zdjęcia są jeszcze bardziej wyjątkowe. Można je wykonać w 15 minut, będą piękne, można jednak pokusić się o to by te minuty rozłożyć na dni. W szczególnym miejscu, w atmosferze wolności i spokoju, pojawi się magia. Obiecuje Wam – sprawdzone!
Marta & Maciek • Lifestyle • Zakopane
Kawa, pogaduszki i sesja w pościeli.
Marta i Maciek – siostra cioteczna z którą ganialiśmy się jako małe szkraby. Do Nowego Sącza wpadałem na wakacje, chodziłem z rodzicami po górach. Nić z biegiem lat się zerwała. Kontakt powrócił niedawno. Spotkaliśmy się już jako dorośli ludzie na zjeździe rodzinnym. Iskra pojawiła się od nowa. Podjęcie decyzji kto będzie fotografował ślub i wesele, podobno przyszło łatwo (tak mówią). Nastał rok 2017 i wiosną umówiliśmy sesję w Tatrach. Zabraliśmy dzieciaki, wynajęliśmy wspólny domek (nie pierwszy raz z parą młodą, pierwszy raz para młoda jest rodziną 🙂 Domki z Duszą i gościna Pana Jana rozbrajają nas za każdym razem). Długa kolacja która trwała do późnych lub wczesnych godzin. Opowiadaliśmy o sobie, przypominaliśmy historie z dzieciństwa, rozmawiali o sprzęcie fotograficznym. Nikt nie pamięta czy spać kładliśmy się późno w nocy czy wcześnie rano.
Jak zwykle obudziłem się pierwszy. Pokrzątałem po pokoju, cicho by nie budzić dzieci zszedłem do kuchni po kawę. Wstawiłęm czajnik i czekałem. Może zrobimy zdjęcia w łóżku? Teraz? – zalążek pomysłu pojawił się w głowie. Szybka kalkulacja, złożenie koncepcji w całość, chwila rozmowy z domownikami, aparaty w pogotowiu i tak rozpoczął się dzień zdjęciowy. Nie wychodząc z łóżka, chwilę po pobudce (oczywiście bez przesady, umyliśmy się, trochę przygotowali) sfotografowaliśmy pierwszy rozdział tej cudnej sesji. Zobaczcie.














































































































































































































































































































































































































































































































































































































