Sesja na ranczo. Trzy dni pełne przygód.
Chodźmy jeszcze przez chwilę na tamtą łąkę – zaproponowałem, kiedy zmęczeni wracaliśmy do pokoju. Sesja poślubna z końmi, w górach. Chwilę wcześniej skończyliśmy fotografować. Czułem, że to jeszcze nie jest koniec, że coś przegapimy jeśli nie wejdziemy w górę pod las.
Gdy planowałem kadry, zależało mi na uchwyceniu piękna miejsca w które przyjechaliśmy dwa dni temu. Spoglądając na aparat miałem już wszystko co potrzebowałem, jednak coś ciągnęło mnie po więcej. Przestrzeń, wolne konie, zbocza Gór Orlickich, czyste powietrze, przychylna pogoda. Już potem okazało się, że była to ostatnia oznaka ciepłej, pięknej jesieni, w roku. Umówić się z Karoliną i Przemkiem nie było łatwo. Ledwo co przeprowadzili się do Poznania. Zaraz po ślubie chcieliśmy spotkać sie w Helu i zrobić zdjęcia na plaży. Nie wyszło. Potem mijały tygodnie i w końcu jest data. Miejsce dobrane tak by móc spędzić z sobą czas. Polubiliśmy się bardzo. Zdjęcia były tylko dodatkiem do spotkania.
Weszliśmy na zbocze góry. Odwróciliśmy się i oniemieliśmy. W naszą stronę biegło stado. Zainteresowane kto i po co wtargnął na ich łąkę. Ledwo zdążyłem wycignąć aparat. Potem było nam jeszcze ciekawiej, a przecież czuliśmy zmęczenie i mieliśmy kończyć sesje. Podążanie za intuicją, zawsze owocuje czymś wyjątkowym.
Sesja poślubna w czasie kilkudniowego wyjazdu. Takie chwile wszyscy zapamiętujemy na długo a zdjęcia są jeszcze bardziej wyjątkowe. Można je wykonać w 15 minut, będą piękne, można jednak pokusić się o to by te minuty rozłożyć na dni. W szczególnym miejscu, w atmosferze wolności i spokoju, pojawi się magia. Obiecuje Wam – sprawdzone!